Miłość nie umiera, trwa nawet wtedy, gdy nas już nie będzie.
„Napisz mnie po swojemu”
Autor: Tillie Cole
Stron: 384
Wydawnictwo: Filia 2025 r.
***
To moje pierwsze spotkanie z autorką
międzynarodowych bestsellerów Tillie Cole. Mimo że to powieść młodzieżowa,
świadomie sięgnęłam po tą niezwykłą historię, choć gdybym wiedziała, że jest
tak smutna, to nie wiem, czy bym się na to zdecydowała.
June Scott to siedemnastoletnia dziewczyna,
marząca o karierze pisarskiej. Chciałaby napisać historię o miłości, taką
piękną, niezapomnianą, którą czyta się jednym tchem aż do ostatniej strony. Niestety
nigdy nie była zakochana i czeka na ten upragniony moment, ale los ma wobec
niej inne plany, a jej marzenie wydaje się bardzo odległe.
Niespodziewanie poznaje Jessego Taylora
i to może być pierwszy krok do wielkiego uczucia, jednak obawia się, że nie
zdąży go zaznać. I tak właśnie tworzy się historia miłości, którą June ma
szansę spisać na kartach swojej powieści. Czy los da im szanse na coś więcej
niż młodzieńcze zakochanie?
Mimo że przeczytałam opis książki,
nie spodziewałam się tak wielu wzruszeń, smutnych momentów rozdzierających duszę.
Historia wydobyła smutek, który rozlał się w moim sercu, ponieważ wiem, że
mogła wydarzyć się naprawdę. Autorka nakreśliła na kartach piękne uczucie, ale
trudno było mi się nim cieszyć, bo miałam wrażenie, że znam zakończenie tej
historii.
Na pewno powieść pozostanie w mojej
pamięci. Bohaterowie pełni chęci życia, nagle zderzają się ze smutną rzeczywistością,
która zmienia diametralnie ich codzienność. Poczucie bezradności jest ogromne,
choć zawsze tli się maleńki promyk nadziei na to, że będzie lepiej. Już
pierwszy rozdział wywołał u mnie łzy wzruszenia i zastanawiałam się, czy dam
radę czytać dalej.
Walka z
chorobą, szczególnie gdy są to tak młodzi ludzie, uzmysławia bolesną kruchość
życia. Pełne uznanie dla autorki, która pokazała w sposób bardzo empatyczny i
autentyczny ich zmagania oraz te małe radości, które są pomiędzy złym
samopoczuciem a smutkiem, czy psychicznym wykończeniem. Pomoc
najbliższych, rodzinny, znajomych, bezcenne, ale nikt nie zrozumie drugiej
osoby, co przeżywa, dopóki sam przez to nie przejdzie. Inni chorzy są jak
odbicie w lustrze, wspierają bez słów, bez wyszukanego współczucia w spojrzeniu,
nadmiernej, przytłaczającej troski.
„Napisz mnie po swojemu” to powieść z
wartościowym przesłaniem, która topi serce już od pierwszych zdań. Życie ze
śmiertelną chorobą jest tak surrealistyczne, że wypieramy taką możliwość z
naszej świadomości, obserwujemy je, jak przez szklaną ścianę, zastanawiając się,
czy na pewno należy do nas, bo dlaczego miałoby to się przytrafić właśnie nam?
Ile ludzi na świecie zadaje sobie to pytanie właśnie w tym momencie? Czy ja
mogę być następna, może jutro, za miesiąc, za rok? Refleksje po lekturze
nieuniknione. Ale oprócz smutku i goryczy, przygniatającej bezradności, autorka
oswaja nas z odchodzeniem, z nieuchronnym końcem w sposób bardzo przystępny,
ale dosadnie przemawiający do czytelnika. Jak pomóc takiej osobie? Wystarczy być
albo aż być. Polecam tę wzruszającą historię o miłości, pierwszej, pięknej i o
przemijaniu oraz akceptacji tego, na co nie mamy wpływu.
Polecam wszystkim.
Książka na prezent dla…
Dziewczyny – Smutna
historia, to prawda, ale z głęboką refleksją, wbije nam się w umysł, rozedrze
serce na kawałki, ale na pewno zostanie zapamiętana. Dla wszystkich miłośniczek
książek o miłości, które lubią się wzruszać, lub dla tych, którzy stracili
bliską osobę, lub mają przy boku tą, która choruje. Książka może pomóc
zrozumieć jej smutek i cierpienie.
Dziękuję za możliwość przeczytania wydawnictwu Filia, Hype. Współpraca reklamowa.
Podobne dobre publikacje: